Jedną z bardziej cool rzeczy, jaką w życiu zrobiliśmy to spanie u stóp wulkanu Bromo. Nie wspominając już nawet włażenia po ciemku na jego krawędź i zaglądanie mu prosto w bulgoczącą dziurę! Jeśli i Wam potrzeba takich emocji w życiu, to zapraszam do lektury. Podzielę się z Wami szczegółami naszej pierwszej wulkanicznej przygody i podpowiem jak najlepiej zabrać się do
Och Sycylio, czemuś Ty teraz tak daleko! Na szczęście wspomnienia z naszej trzytygodniowej podróży po tej wyspie uwiły sobie całkiem ładne gniazdko w mojej głowie i serduszku, więc wziąż niemalże czuję smak prawdziwej włoskiej pizzy i rozpływających się makaronów z ricottą i świeżutkimi pistacjami! Z rozkoszą wracam więc do naszych przygód sprzed trzech lat i na start opowiem Wam o
Opowiem Wam dziś o naszej wyprawie na Mount Sorrow, czyli na Górę Smutku i Boleści. Wbrew zdrowemu rozsądkowi, nazwa ta wcale nas nie odstraszyła, a wręcz przeciwnie – podczas naszego pobytu w Daintree Forest, w Północnym Queensland w Australii, braliśmy w zasadzie pod uwagę tylko dwa szlaki. Górę Smutku i drugi, zwany Kciukiem Diabła (Devil’s Thumb). Nie ma co ukrywać,
Och jak ja się cieszę, że moje ulubione kuchnie są przyjazne wegetarianom! Minęło już kilka lat odkąd zupełnie zrezygnowaliśmy z jedzenia zwierząt, pozostając, zgodnie z zasadami wegetarianizmu, wyłącznie przy jajkach i nabiale. Wpłynęło to oczywiście na nasze podróże i próbowanie nowych smaków, ale na szczęście, w przypadku Wietnamu nawet przez moment nie czuliśmy, że coś nas mija. Nasza ostatnia podróż
Kilka dni temu obchodziliśmy naszą pierwszą rocznicę życia w Australii! Pierwszego sierpnia 2022 roku nasz samolot wylądował późnym popołudniem w Sydney, dostarczając nas w nienaruszonym stanie do nowego, wymarzonego domu. Na południowej półkuli trwała akurat zima, co dla wielu może wydawać się przegrankiem – wszak zamieniliśmy środek lata na środek najzimniejszej pory roku w Sydney – ale my odbieraliśmy to
Nie pamiętam dokładnie jak to się stało, że dowiedzieliśmy się o istnieniu górki z dziurką. Było to wszak jeszcze przed pandemią, gdy szykowaliśmy się do naszej drugiej azjatyckiej przygody, ale coś mi podpowiada, że znalazłam ją zrzucając żółtego ludzika w google maps w losowe punkty na mapie północnego Wietnamu. Nie wydaje mi się, żebym czytała o tym w przewodnikach wyskakujących